Jak odnaleźć swoją misję życiową?

Chcę się realizować w dziedzinie, do której zostałam/em stworzona/y. Myślę, że większość z nas może się utożsamić z tym stwierdzeniem. Być może to pragnienie/nastawienie zatraca się po jakimś czasie życia zgodnie z oczekiwaniami innych, po jakimś czasie pracowania na mało satysfakcjonującym stanowisku, albo po kilku latach lub miesiącach studiowania kierunku na który namówili nas rodzice lub na który uznaliśmy, że powinniśmy się udać, bo jest to „przyszłościowe”.

Dlaczego tak wielu ludzi zamiast podążać za swoimi pragnieniami wybiera bezpieczną drogę spełniania oczekiwań innych, które przyjmuje za swoje oraz dlaczego tak wiele ludzi nie wie, jaka jest ich droga życiowa?

Bardzo często można zauważyć, że ludzie boją się realizować to, czego najbardziej pragną. Wybierają rzeczy które są bardziej „prawidłowe”, które będą zaakceptowane przez rodziców i otoczenie. Rzeczy, które zapewnią stały dochód, mały bo mały, ale stały i przy tym zabiorą większość czasu i energii, stępiając w końcu do tego stopnia, że trudno odnaleźć sens w swoim życiu.

Podążanie za własną misją i wyrażanie własnej prawdy można by wręcz nazwać celem rozwoju osobistego, bo bez oczyszczenia niemal wszystkich blokad, bez oczyszczenia wszystkich mechanizmów „myślę, że powinienem” nie ma możliwości pełnego wyrażania swojej drogi i wewnętrznej prawdy

Trudno stwierdzić, z czego to wynika – podejrzewam, że ze zwyczajnego, wyuczonego przez środowisko, w jakim żyjemy strachu przed nieznanym, lękiem przed podążaniem za pasją i ciekawością, postępowaniem wg wpojonej zasady nie wychylaj się, bądź szarym obywatelem. Czasem można się spotkać z opinią, że strach przed nieznanym wynika z ludzkiej natury, jednak jest to nieprawdą. Dzieci, póki jeszcze nie zostaną wyuczone i uzdatnione do środowiska, przejawiają absolutną ciekawość, absolutną chęć podążania za pasją ku nieznanemu. I tak jak w wielu aspektach, by rozwinąć się, musimy ponownie stać się jak dzieci, tak też zasada ta działa tutaj – by znaleźć w sobie odwagę podążania za swoją pasją, musimy ponownie stać się zafascynowanym dzieckiem, które nie wie, co to jest strach przed niepowodzeniem, które jest absolutnie podekscytowane nieznanym, które go czeka i zdeterminowane do realizacji tego, co wywołuje w nim pasję, radość i chęć do życia. Ta radość, brak blokad w przepływie energii powoduje również niesamowitą kreatywność i twórczość.

Będąc dzieckiem łatwo zostać ukształtowanym przez środowisko i w końcu stracić pasję i śmiałość w podążaniu za marzeniami. Osoby które zachowały w sobie te pierwiastki zazwyczaj nadal są podcinane przez komentarze typu jak dorośniesz, przestaniesz snuć takie plany, życie Cię nauczy, sugerujące że niedojrzałe i nieprawidłowe jest śmiałe realizowanie swoich pragnień i że należy – dosłownie – stać się zasuszoną śliwką, by być dorosłym i „dojrzałym”.

Mówię zdecydowanie „nie” takiemu podejściu, ponieważ są dorosłe osoby, które robiąc to co naprawdę kochają w życiu, realizują się, są szczęśliwe, dłużej zatrzymują młodość i przede wszystkim w ich oczach wciąż tli się pasja kilkuletniego dziecka, które wyrusza z kolegami na wyprawę ruin w środku lasu, nie wiedząc, co ich tam może spotkać.

Co można zrobić, aby odzyskać w sobie pasję życia?

Przede wszystkim warto sobie uświadomić, co jest tym co naprawdę chcesz robić, a co jest tym co myślisz, że powinieneś robić, aby zyskać aprobatę rodziców/partnera, aby czuć się bezpiecznie, aby zyskać bezpieczeństwo finansowe, aby być dobrym obywatelem, aby się nie sparzyć etc.

Warto uświadomić sobie absurd działania wg zasady myślę, że powinienem…, ponieważ ta zasada może doprowadzić do szaleństwa. Nie ma czegoś takiego jak myślę, że powinienem. Jest powinienem – np. przechodzić na zielonym świetle lub wtedy, gdy nic nie jedzie, opiekować się swoimi dziećmi, nie ranić innych etc. Natomiast gdy pojawia się myślę, że powinienem dalszy ciąg stwierdzenia jest sam w sobie nieprawdziwy. Albo się coś powinno i to jest zgodne z wewnętrznym systemem wartości i przekonań, albo się czegoś nie powinno. Gdy się idzie na kompromis ze swoją własną prawdą wewnętrzną, ze swoim systemem wartości i mówi się myślę, że powinienem zostać prawnikiem, co może oznaczać przykładowo brzydzę się środowiskiem prawniczym i wcale mnie to nie pasjonuje. Nie chcę się uczyć kodeksów karnych na pamięć i doradzać ludziom, jak wykorzystać prawo na swoją korzyść. Chciałbym się zająć ratownictwem medycznym i każdego dnia stawiać czoła nowym wyzwaniom i ratować ludzkie życie. To jest coś co powoduje że jestem szczęśliwy a moje ciało iskrzy. Jednak moi rodzice będą szczęśliwi jeśli zostanę prawnikiem, tata zawsze chciał sam zostać prawnikiem. Będzie zachwycony. Potem można jeszcze wstawić jakiś inne „racjonalne” argumenty przeciwko temu, co się naprawdę pragnie robić. Schemat takiego myślenia zazwyczaj jest ten sam i zamyka się w krótkim myślę, że powinienem. Gdy się wgłębimy w te zdanie, które często wypowiadamy, a niektórzy budują w oparciu o jego schemat całe swoje życie, możemy odkryć naprawdę pasjonujące kruczki, które gdy tylko je wypowiemy, lub chociaż dobrze przemyślimy porażą nas swoją bezsensownością.

Gdy już sobie uświadomimy, jakie głupie wierzenia odnośnie naszego życia mamy w głowach i według jakich działamy, warto zastanowić się jaki jest sens uszczęśliwiania innych i postępowania zgodnie z cudzą prawdą, sprzedając za poczucie bycia akceptowanym swoją własną prawdę, która wibruje i pragnie zostać wyrażona.

Podążanie za własną misją i wyrażanie własnej prawdy można by wręcz nazwać celem rozwoju osobistego (rozumianego jako dążenie do zharmonizowania siebie), bo bez oczyszczenia niemal wszystkich blokad, bez oczyszczenia wszystkich mechanizmów myślę, że powinienem nie ma możliwości pełnego wyrażania swojej drogi i wewnętrznej prawdy. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy. Jednocześnie gdy się odważymy na to, spaleniu ulega wiele dotychczasowych blokad i tego co było nieprawdziwe i nieesencjonalne. Jeśli znajdziemy w sobie siłę, by się rzucić w wir działania zgodnie z wewnętrznym impulsem, energia jaka nas dzięki temu wypełni, czysta niezablokowana moc naszej duszy spali i usunie część (lub wszystkie) mechanizmy obronne i nawyki emocjonalne i poprowadzi nas drogą na skróty do odkrycia swojej natury – nie tylko w wymiarze misji życiowej, ale też w wymiarze natury duszy.

Co zrobić, gdy nie wie się, czego się chce od życia?

Czasem warunki życiowe i to co robimy, jest tak dalekie od tego z czym rezonujemy i co jest dla nas właściwe, że energia przestaje wibrować, a staje się ostała, powolna, smolista. To powoduje uczucie braku chęci do życia, braku kreatywności i inicjatywy, depresje, niże emocjonalne etc.

W takim stanie trudno rano zwlec się z łóżka czy zmobilizować się do jakiejś aktywności umysłowej czy fizycznej nie mówiąc już o byciu świadomym swojego celu życiowego! Czasem nawet mimo względnie dobrego samopoczucia i dość swobodnego przepływu energii przez nasze ciała nie wiemy, w jakim kierunku się udać i co jest harmonijną drogą dla naszej duszy. Uświadomienie sobie tego, co naprawdę chcemy robić wymaga w miarę niezakłóconego połączenia ze swoim najgłębszym wnętrzem, z którego emanuje pragnienie podążania w określonym kierunku. Im bardziej jesteśmy ostali energetycznie lub przeciwnie: im bardziej jesteśmy nadmiernie pobudzeni w sposób chaotyczny, zbombardowani bodźcami z zewnątrz i z umysłu, tym trudniej nawiązać to subtelne połączenie, które czasem nazywa się intuicją.

By je nawiązać, w zależności od stanu w jakim się znajdujemy, musimy ruszyć naszą energię do życia poprzez aktywność fizyczną lub działalność twórczą. Każdy ma swoje sposoby na poruszenie energii wewnętrznej. Dla kogoś to będzie wypad z przyjaciółmi nad morze, dla kogoś innego oczyszczenie umysłu za pomocą biegania czy jazdy na rowerze, wysprzątanie mieszkania, praca w ogródku, wyjście na dyskotekę czy wyrażanie się twórcze – pisanie, malowanie obrazów, granie na instrumencie. Gdy energia zacznie krążyć i powrócą siły do życia, nadchodzi czas na połączenie się ze swoim głębszym ja.

Zazwyczaj wypisane wyżej przykłady na poruszenie energii mogą też poskutkować uświadomieniem sobie tego, w jakim kierunku chce się podążać. Podczas biegania czy malowania, gdy jesteśmy głęboko skupieni na tym co robimy i kosmiczna czy boska energia może nas wypełniać bez żadnych barier, może pojawić się nagle O! Zapiszę się na kurs układania bukietów!. Albo O! Może zmienię swoje miejsce zamieszkania. Albo O! Chciałabym zmienić kierunek studiów i jednak pójść na filozofię. Nie pozostaje nic innego jak zagłębić się w to pragnienie, które intuicyjnie pojawia się w naszym sercu i najlepiej podążyć za nim jeśli to jest to, co powoduje że ogarnia was podniecenie nieznanym, podniecenie czymś nowym, ekscytacja podążenia za wewnętrznym głosem.

Gdy z kolei czujemy się nadmiernie pobudzeni i atakuje nas zewsząd nadmiar informacji i bodźców, by połączyć się z tym co naprawdę chcemy robić (a nie lubię to i to, ale tamto też, więc nie wiem, co mam robić, bo chcę robić wszystko) należy się przeciwnie niż w pierwszym wypadku wyciszyć. Paradoksalnie te same metody co wyżej wymienione mogą poprowadzić do wyciszenia się, czyli: malowanie, aktywność fizyczna, wyszalenie się w klubie, lub po prostu medytacja, czytanie książki, słuchanie muzyki, która nas wycisza i relaksuje. Można również trzymać w sercu intencję/pragnienie poznania swojej ścieżki duchowej i czekać na wskazówki, które pojawią się w życiu. Bardzo prawdopodobne jest, że np. znajomy pożyczy nam książkę, która nas zainspiruje i pokieruje, chłopak zabierze na film, który będzie inspiracją i wskazówką, trafimy na jakieś informacje w internecie, rzuci nam się w oczy jakaś reklama etc. Wystarczy pozostać otwartym i chcieć odkryć najbardziej harmonijne dla siebie zajęcie.