O specyfice poznania wewnętrznego

Pomyślałam, że skrobnę tekścik na temat moich obserwacji dotyczących czerpania wiedzy/doświadczeń z wewnątrz, jako że wiem, jaki to jest cholerny problem przestawić się z wyuczonego szukania w źródłach zewnętrznych na nowe: szukanie w sobie. Zwłaszcza że te dwa rodzaje szukania są diametralnie różne.

Różni filozofowie już rozkminiali te dwa różne rodzaje poznania, apriori i aposteriori Kanta, refleksje Locke'a i tak dalej, ale powiedzmy, że tak trochę na okrętkę i nie każdy musi mieć ochotę rozkminiać, o co im chodziło.

Ok, więc mamy wbite do głów, że pewne jest tylko to, co możemy namacalnie dotknąć i obczaić, to co znajduje się na zewnątrz nas. Mamy wbite do główek, że żeby czegoś się dowiedzieć, musimy sięgnąć po książkę, internet lub drugą osobę, która posiada wiedzę, która nas interesuje.

Jak skierować się wgłąb siebie? Po kilkunastu latach nieustannego kierowania uwagi na zewnątrz ona wcale tak ochoczo nie zassa się od razu do środka

Proces zdobywania wiedzy w tym przypadku wygląda mniej więcej tak: widzimy przed sobą wyraźnie obiekt, który pośredniczy nam w przekazywaniu wiedzy i za pomocą tego obiektu docieramy do interesującej nas informacji, która jest zakodowana w naszym niedoskonałym, linearnym języku, czasem wspartym obrazkami i schematami. Czytamy i w głowie pojawia się nam bomba informacyjna, którą później powoli przyswajamy i stajemy się mądrzejsi lub głupsi, naprowadzeniu lub zdezorientowani w zależności od tego, cóż to była za informacja i w jaki sposób ją zrozumieliśmy. :)

W ten sposób błądzimy przez lata świetlne, zatrzymujemy się na jakiś rzeczach z dupy, które za bardzo mentalizujemy i usiłujemy pojąć umysłem, czy też przynajmniej przetworzyć umysłem. Jeśli mamy farta i dobrą intuicję wiele łapiemy między wierszami, ale załóżmy, że nie każdy dysponuje od razu intuicją i większość chyba jednak stara sie mentalnie pojąć czytany tekst.

Jak już zaczniemy wchodzić głębiej w duchowość, dostrzegamy co prawda niedoskonałość tego sposobu czerpania wiedzy i uczenia się, ale zupełnie nie potrafimy czerpać tej wiedzy w inny sposób. Cały czas nasza uwaga, nasz umysł są nakierowane na zewnątrz, szukając tych namacalnych pośredników (książka, internet, człowiek) do zdobycia wiedzy, napotykając na coraz to nowe książki, które tylko naprowadzają, ale nie dają prawdziwego zrozumienia.

Gdy jest tych książek i przekazów bardzo dużo, nie wszystko się ze sobą zgadza i to powoduje jeszcze większy głód zrozumienia. Często towarzyszy temu szukaniu taki ból-pustka w sercu, takie poczucie niedostatku, ale trudno sprecyzować czego to jest niedostatek i to owocuje jeszcze większym rozgoryczeniem i mobilizacją do szukania zrozumienia siebie na zewnątrz, co jest absurdalne i dalej będzie pogłębiało to poczucie rozdarcia i braku siebie w sobie.

W końcu przypominamy sobie, że HELLOŁ przecież jesteśmy tutaj, w środku, nie w żadnych książkach, przekazach, nagraniach audio i tak dalej.

Tadam! Nadchodzi moment w którym postanawiamy skierować się wgłąb siebie i tutaj znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, to zmieni nasze życie. :D

Ale niestety! Napotykamy teraz pierwszą zasadniczą przeszkodę. Jak skierować się wgłąb siebie? :D Po kilkunastu (lub kilkudziesięciu w przypadku hardcorów) latach nieustannego kierowania uwagi na zewnątrz ona wcale tak ochoczo nie zassa się od razu do środka. :D Przychodzi nam właśnie teraz stanąć twarzą w twarz z jednym z najmroczniejszych wrogów poznania wewnętrznego. :D

Przychodzi nam stanąć twarzą w twarz ze… strachem spojrzenia wgłąb siebie! Cóż za straszne mroki tam na nas czyhają, powypierane bóle i traumy z przeszłości. Ba, żeby tylko z jednego życia. Na samą myśl o nich nasza uwaga rozpierzcha się w promieniu 50 km, oblepiając mackami poznania wszystko co tylko się nadaje, by to poznawać, byle tylko nie musieć patrzeć tam do środka, w samo jądro naszego własnego mikrowszechświata. :D

W przeciwieństwie do poznania zewnętrznego poznanie wewnętrzne nie wymaga niemal żadnych nakładów wysiłku i czasu

Wobec tej pierwszej przeszkody stajemy przed kolejnym pytaniem. :D Jak sobie z tym poradzić? :D W tym momencie nie pamiętam konkretnie, co mi najbardziej pomogło w usunięciu zakapturzonej persony z głębi mnie, która wystawiała w moją stronę widły ostre jak zęby szatana. :D Ale ogólnie emocje z którymi pracowałam to przebaczenie, wdzięczność, miłość, samoakceptacja. Niespecjalnie umiałam wysiedzieć w spokoju jak mnich i medytować nad przebaczeniem, więc po prostu kilka dni trzymałam non stop intencję przebaczenia wszystkiego wszystkim i sobie, czułam złote światło które zaczyna mnie wypełniać i rozbijać blokady wewnątrz mnie, później usiłowałam stać się wodospadem wdzięczności, czułam jak zieleń rozlewa mi się po sercu i chce mi się płakać z wdzięczności i miłości do świata. :)

Z samoakceptacją jest największy rollercoster, zwłaszcza w przypadku kobiet, ale nie tylko. Mamy nawrzucane tyle programów myślowych pt. „jaka masz być, aby być wartościowa” przez te wszystkie szajsowe pisemka i inne rzeczy, którymi się karmiło mózg w latach wczesnego dojrzewania, że spalenie tego trochę trwa i zanim się poczuje bezwarunkową miłość do własnej istoty trzeba usunąć jakieś durne opcje związane z wyglądem zewnętrznym, stosunkiem do płci przeciwnej i tak dalej.

Jak już sobie poradzimy z mrocznym syfem wewnatrz nas, gdy już siedzenie w sobie nie sprawia nam większego problemu i sprawia nam to bezgraniczną przyjemność, czujemy wyraźnie rdzeń własnej istoty w sercu albo w splocie słonecznym, stajemy przed kolejnym problemem. ;D

GDZIE JEST POŚREDNIK? :D Jak ta wiedza będzie wyglądała? :D Jak ją rozpoznamy? Tutaj nie ma i nie będzie zakodowanej w niedoskonałym języku informacji, będzie to informacja innej materii. Ale jakiej? Nic nie widzimy, nic nie czujemy, nie ma namacalnej wiedzy sformatowanej i wciśniętej w słowa. Nie ma gadajacego Eckharta Tolle, w zasadzie to nic nie ma, jest głębia, lecimy świadomością wgłąb i w sumie co. I NIC. :D Jak z tej glębi, z tej pustki można czerpać wartościową wiedzę o samym sobie? :D Zrezygnowani włączamy Przebudzenie i czytamy posty Uzuliego… :D hehehe.

To jest właśnie samo sedno problemu. W przeciwieństwie do poznania zewnętrznego poznanie wewnętrzne nie wymaga niemal żadnych nakładów wysiłku i czasu. Najlepiej przeczytać to zdanie jeszcze ze trzy razy aby je zrozumieć, a nie tylko przekonsumować „aha ok faktycznie”. :D

Nam się wydaje, że żeby poznać swoje poprzednie wcielenia to trzeba nie wiadomo co, albo żeby zacząć widzieć aury to już w ogóle trzeba latami medytować. Dupa, nie! :D

To wszystko jest już w środku, więc po prostu gdy wyrażamy gotowość i wolę poznania jakiegoś aspektu siebie, odkrywamy to świadomie. Jest to tylko kwestia ekspansji świadomości na obszary, które już w nas są, ale są nieuświadomione. Zazwyczaj to wcale nawet nie pokazuje się jako coś namacalnego jak np. wizja. Po prostu nagle to wiesz, bo to było w Tobie od zawsze, tylko dopiero teraz padło na ten obszar światło Twojej świadomości.

Proces poszerzania się świadomości wygląda mniej więcej tak: nagle widzisz jakiś przebłysk aury, widzisz że Twój rozmówca emituje w Twoim kierunku dużo różowego, gdy mówi. Albo szef się na Ciebie wścieka i widzisz pasy czerwieni buchające z jego głowy. Kot mruczy i jest cały otoczony różowymi prążkami. :D Jeśli się tego nie przestraszysz, albo nie uznasz za zwidy, tylko się zagłębisz w siebie, aby rozkminić co to dokładniej jest, skupić się na tym co widzisz i jak widzisz, zobaczysz jeszcze więcej i to widzenie będzie się dalej odblokowywało tak długo, aż swoim strachem i samoograniczaniem nie powiesz „stop”. :)

Tak samo gdy się ma poczucie, że się było kimś w jakimś okresie historycznym, to jeśli się tego nie oleje jako „ee… ee tam, na pewno mi się wydaje”, będzie się dostrzegać coraz więcej, przypominać sobie szczegóły, aż w końcu się doświadczy wizji związanych z tym wcieleniem i zrozumie się je i pozna dość dokładnie. :)

Dotyczy to również czerpania wskazówek z wewnątrz: nagle staje się świadomym, że teraz przydałoby się popracować nad poczuciem miłości i jedności ze wszystkimi, albo że dobrze będzie popracować nad ośrodkami woli, jako że są niewspółmiernie rozwinięte. Albo, że przyszedł już czas aby wyjść z ciała i wtedy bez żadnego strachu i podniecenia się do tego podchodzi tylko po prostu się odkleja świadomością. :) Wiedza, którą się czerpie z wewnątrz, daje absolutny komfort i pewność, że wszystko będzie ok, tylko trzeba jej słuchać, skupiać uwagę na przebłyskach i przeczuciach, które z czasem, gdy są obserwowane i rozkminiane stają się coraz wyraźniejsze, aż w końcu nawet nie ma potrzeby pytać znajomych o zdanie/radę, bo doskonale wiemy w środku, co mamy robić ze sobą. :)

Osobiście odkrywam też powoli czerpanie wiedzy z wewnątrz na temat zewnętrznych rzeczy. Wszechświat jest fraktalnie holograficzny, więc każda komórka zawiera w sobie wiedzę o całym wszechświecie, tak że to nie jest problemem, kwestia otworzenia się na taka wiedzę.

U mnie to się ogranicza na razie do wiedzenia, czy jakaś informacja jest prawdziwa, czy fałszywa – dostaję czasem jakieś roty wewnątrz w głowie dotyczące np. Piłsudskiego, gdy rozmawiamy o nim na lekcji. Nagle ciśnie mi się w głowie od środka hektabomba informacji, próbują mi się pokazywać jakieś obrazy i filmy, ale nie potrafię ich jeszcze odczytwać, blokuję to, bo po prostu jeszcze tego się boję i nie chcę tego jeszcze w pełni doświadczać. :D Ale myślę, że sporo frajdy z tym będę miała niedługo, zresztą tak jak każdy z nas, kto otworzy umysł w środku. :D

W przypadku czerpania informacji o drugim człowieku, o jego charakterze, myślach, pragnieniach, często tego doświadczamy spontanicznie, ale dopiero łapiąc to i przyglądajac się temu doświadczeniu uczymy się coraz więcej rozumieć i postrzegać, aż w końcu widzimy takie informacje równie oczywiście i jasno jak kolor jego ubrania. :)

W telegraficznym podsumowaniu

Poznanie wewnętrzne różni się od zewnętrznego spontanicznością i tym, że pojawia się nagle i bezwysiłkowo, co umysł przyzwyczajony do znojnego pobierania wiedzy z zewnątrz traktuje nie jako poznanie, tylko jako głupi, nic nie znaczący przebłysk, „widzi mi się”.

Chodzi o to, by oczyścić swoje wnętrze, aby być w stanie usiedzieć tam w środku, zawierzyć swoim przeczuciom i przebłyskom, a pod wpływem nakierowania uwagi na nie, stają się coraz wyraźniejsze, aż w końcu stają się wyraźne i w pełni zrozumiałe, dając realną wiedzę i doświadczenie czerpane z wewnątrz. Taki sposób czerpania wiedzy o sobie i o świecie daje niedoznawane dotąd poczucie niezależności i stabilności istoty.